Forum Forum Wielotematyczne Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

Naruto - Oyama Ryu

Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Forum Forum Wielotematyczne Strona Główna -> Karty postaci
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Luks
Światełko



Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1125
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Toruń

PostWysłany: Czw 15:51, 24 Kwi 2008 Temat postu: Naruto - Oyama Ryu

Karta Postaci

Imię: Ryu (czyt. Rju [ryu - jap. smok, a także droga, sposób])

Nazwisko: Oyama

Przezwisko:
Nikt mu go jeszcze nie nadał...

Ród: Nie znany. Nie wiadomo nawet, kto był jego rodzicami... Potrafi posługiwać się na razie, jako jeden z nielicznych żywiołem Mokuton oraz oczywiście Doton i Suiton, gdyż są to części składowe tego żywiołu. Przez jakiś czas należał do „Klubu Miłośników Lalek” – klanu Ayatsuri, gdzie nauczył się kontrolować marionetki, a teraz sam doskonali swoje umiejętności w tej dziedzinie.

Wiek: 12

Grupa krwi: AB

Wygląd:

[link widoczny dla zalogowanych]
(mniej-więcej)

Historia (może niezbyt mi wyszła ta historia..., ale mam nadzieję, że może być [nie wiem, czy nie naginam trochę zasad pisząc taką historię... jeśli tak, to możesz skasować temat z moją KP, później wymyślę coś innego ]):

<Obudziłem się na długo przed pierwszymi promieniami słońca. Nie chcąc jeszcze wstawać przewróciłem się na drugi bok próbując odnaleźć przerwane sny. Leżałem tak jakieś pół godziny, jednak w ogóle nie byłem senny, wstałem więc, ubrałem kapcie i poszedłem się umyć. Pod prysznicem nuciłem moją ulubioną piosenkę, którą nauczył mnie mój tata i często wspólnie ją śpiewaliśmy. Ubierając się parę razy ziewnąłem i zszedłem na dół. Dziś są urodziny mojego ojca – przypomniałem sobie.>
<Wyszedłem na dwór. Było jeszcze ciemno, ale księżyc rozświetlał mi drogę. Biegłem wzdłuż rzeczki, na której łowiłem często z tatą ryby, jednak w poświacie księżyca wszystko wyglądało inaczej niż za dnia. Prawie bym nie rozpoznał miejsca, gdzie codziennie strugałem w drewnie. No, no... Moje miejsce pracy w nocy wygląda jakby było to miejsce spotkań Missing Ninja... Myśląc tak uśmiechnąłem się do siebie. Po krótkim czasie znalazłem skrytkę, gdzie trzymałem prezent dla taty. Była to wyrzeźbiona, mała kukiełka wyglądem przypominająca mojego ojca. Od malusieńkiego miałem upodobanie do strugania w drewnie, i muszę powiedzieć, że mi już to nawet wychodziło. Szczególnie lubiłem strugać przeróżne kukiełki, a tą robiłem już dobre parę miesięcy. Każdy najmniejszy szczegół wyrzeźbiłem z dużą starannością. Mam nadzieję, że mu się spodoba - pomyślałem zadowolony ze swojej pracy. Gdy biegłem z powrotem wiaterek rozwiewał mi włosy, a pierwsze, bladożółte promienie wschodzącego już słońca oświetlały mi twarz. Będąc w domu przygotowałem ojcu śniadanie jakie najbardziej lubił, postawiłem prezent na jego krześle i czekałem. I czekałem, czekałem... Ptaki już dawno rozpoczęły swoje poranne trele. Tata nigdy nie śpi tak długo, on zawsze wstaje razem ze słońcem, ale przecież są dzisiaj jego urodziny, więc może chciał sobie dłużej poleżeć. Pójdę do niego i sprawdzę. Tak myśląc uspokoiłem się nieco i poszedłem do sypialni ojca. Otworzyłem drzwi i podszedłem do niego. Już chciałem nim potrząsnąć, żeby się obudził, gdy się obrócił i zamarłem w bez ruchu. Na twarzy taty zobaczyłem gęsto występujące, czerwone ropnie. Miał rozpalone czoło do granic możliwości. Uklęknąłem przy nim i załkałem cicho – słyszałem o tej chorobie, o ospie czarnej. Tata mi o niej mówił, bo dowiedział się, że w pobliskim mieście panuje jej epidemia. Wczoraj właśnie tam był, żeby kupić nową wędkę w zamian za starą, zniszczoną, bo tylko tam w najbliższej okolicy można było ją dostać. Musiał się widocznie od kogoś zarazić. Choroba była śmiertelna i na tym poziomie medycyny, nieuleczalna, a w każdym razie nie tu, z dala od dużych miast, na pograniczu kraju Ognia i Trawy. Do tego poprzez kontakt z zarażonym słaby organizm z łatwością mógł „przejąć” chorobę.>
- Ryu... – wyszeptał cicho mój ojciec – musisz stąd uciekać. Ja jestem chory, i tak niedługo skończy mi się czas tu, na ziemi, więc pójdziesz sam. Gdy byłem w mieście, słyszałem ludzi mówiących o bandzie najemników wynajętych przez kraj Ziemi grasującej w tych okolicach. Podobno wyrzynają bez cienia litości wszystkich ludzi jakich tylko spotkają, nie oszczędzając nikogo, nawet kobiet, dzieci, ani starców. Słyszałem, że to grupa zwyrodnialców czerpiących przyjemność z zabijania. Torturują niewinnych, pastwią się nad ciałami zmarłych spijając ciepłą krew zabitych, bezczeszcząc stare nagrobki. Ludzie powiadają, że o demony w ludzkiej skórze, wampiry. Podobno ma nastąpić apokalipsa – zachichotał cicho, jednak kaszląc przypomniał, że nie jest w pełni sił, a następnie, już poważnie dodał. – Pewnie połowa z tego co usłyszałem to przeinaczona historia przerażonego człowieka, który ich spotkał i zdołał im umknąć, ale na pewno nie możemy się czuć przez to bezpieczniejsi. Jak najszybciej musisz opuścić te tereny. Udaj się do kraju Wiatru, do Suna-Gakure, wioski ukrytej w piasku. Pytaj tam ludzi o Oyame Aki. Gdy już go znajdziesz, wręcz mu to, napisałem to jeszcze w nocy z prośbą o przygarnięcie ciebie – to mówiąc podał mi zwinięty, stary pergamin. Aki to mój młodszy brat, kiedy jeszcze miałeś roczek byliśmy u niego razem. Mój brat jest bardzo utalentowanym shinobi i zajmuję dość wysoką pozycję w wiosce, więc będzie ci się dobrze u niego powodziło. Aki ma młodą, bardzo miłą i ładną żonę, która nazywa się Sué, a pochodzi z rodziny Hayashi, oraz jednego synka, z którym mam nadzieję zaprzyjaźnisz się. Teraz ma około siedmiu lat, więc jest niewiele starszy od ciebie, a na imię ma Yoshi. Podobno to bardzo utalentowany dzieciak, według niektórych zostanie następnym Kazekage. Mój brat, jak miał jeszcze dziewięć lat opuścił naszą rodzinę i udał się do Suna-Gakure, aby szkolić się tam na shinobi. Po około pół roku przyłączył się do tak zwanego „Klubu Miłośników Lalek”, klanu Ayatsuri i obecnie jest jednym z najlepszych lalkarzy w wiosce. Uczył się sztuki shinobi u Katayanagi Sanayashi we własnej osobie, najlepszego marionetkarza tuż po legendarnym Akasuna no Sasori – co dosłownie znaczy Sasori czerwonego piasku. Wiem, że to trudne zadanie dojść tak daleko, aż do Suny, a szczególnie ze względu na to, że masz dopiero pięć lat, ale wierzę, że ci się uda – mimo zmęczenia chorobą i długą rozmową, tata uśmiechnął się lekko do mnie.
<Niedowierzając własnym uszom słuchałem mojego ojca. Ja miałbym go opuścić? Zostawić go tu samego, aby zginął z rąk oprawców lub choroby? Nie! Zostanę tutaj i będę go bronił, pomagał mu ze wszystkich sił, choćbym miał sam zginąć!>
- Ojcze, nie, nie zostawię cię tu samego – powiedziałem rozpaczliwie ze łzami w oczach, gotów na dobre się rozpłakać. – Choćbym sam miał zginąć, będę się tobą opiekował, nie obchodzi mnie, że tam będzie mi lepiej, ja chcę zostać tutaj, koło ciebie! Nie zostawię cię choćby nie wiem co! Nie mogę cię zostawić! – wypowiedziałem to przez potok słonych łez spływających po mojej twarzy.
- Słuchaj Ryu, rozumiem cię, ale jeśli nie pójdziesz to tutaj czeka cię w najlepszym wypadku śmierć, nie rozumiesz tego? Musisz stąd uciekać! Zresztą zanim wyruszysz chciałbym ci coś powiedzieć... – na chwilę zapadła cisza i z trudem ciągnął dalej. – Nie chciałem tego ci mówić wcześniej, ale myślę, że powinieneś wiedzieć. Tak naprawdę nie jestem twoim ojcem. Znalazłem cię porzuconego w lesie, gdy miałeś pół roku i przygarnąłem cię do swojego domu. Było to na początku wiosny, a dokładniej ósmego maja. Do dziś pamiętam ten dzień, jak by to było wczoraj. Wieczorem wybrałem się akurat do miasta, a gdy wracałem zszedłem z traktu, aby przemyć twarz w rzeczce płynącej nieopodal i jak już się umyłem poszedłem wzdłuż jej koryta, gdyż wiedziałem, że przepływa ona niedaleko mojego domu. Kiedy szedłem dalej, zwiódł mnie z trasy śpiew ptaków Bugun Liocichla, jednego z najrzadszych gatunków. Osobiście nigdy wcześniej ich nie widziałem, ale rozpoznałem je po ich śpiewie, który słyszałem kiedyś jak byłem jeszcze młody i bardzo pragnąłem je ujrzeć, ponieważ z opowiadań słyszałem, że są wprost przepiękne. Ich głos zaprowadził mnie na małą polankę, gdzie zobaczyłem ich gniazdo i jednego ptaszka. Miał on na głowie "czapeczkę" z czarnych piór, oliwkowe upierzenie, oczy otoczone jasnożółtą obwódką, a pióra na skrzydłach czerwono-żółto-czarno-białe. Na czarnym ogonie widać było czerwone wzory. Nigdy nie wdziałem tak barwnie upierzonego ptaka, a był naprawdę piękny. Zresztą później już nie zobaczyłem drugiego takiego okazu, do końca swojego życia. Długo tak siedziałem pod drzewem i wpatrywałem się w pięknego ptaszka słuchając jego śpiewu. Leżał bym tam cały dzień, gdyby nie to, że zauważyłem na drugim krańcu polanki małe zawiniątko. Podszedłem tam i zobaczyłem małego chłopczyka owiniętego w pieluszki. Byłem do głębi oburzony, że ktoś ośmielił się porzucić i skazać na śmierć małe dziecko, do czasu, gdy ujrzałem znamię na twojej klatce piersiowej w kształcie lecącego, czarnego ptaka. Nie przejąłem się tym jednak zbytnio i zaniosłem ciebie do domu, a potem wychowałem cię, i kiedy już byłeś na tyle duży, że zrozumiałbyś co do ciebie mówię, jakoś po prostu nie potrafiłem ci tego przekazać... Zawsze chciałem mieć swojego synka i nie chciałem, żebyś odszedł... Zachowałem się egoistycznie i teraz za to przepraszam – mój opiekun zwiesił głowę i zamarła cisza, a po chwili powiedziałem spokojnym głosem:
- Ojcze, dla mnie zawsze będziesz moim tatą i zawsze nim byłeś. Opiekowałeś się mną jak nie zaopiekowałby się najlepszy ojciec, kocham cię. Nauczyłeś mnie wielu rzeczy i nigdy nie pomyślałbym, żeby cię dobrowolnie opuścić, nawet, gdybym wiedział to wcześniej - po wypowiedzianych przeze mnie słowach tata rozpogodził się widocznie i cichutko powiedział:
- Dziękuję... Mam jeszcze jedno marzenie, a mianowicie chciałbym, abyś w przyszłości został ninja, bo mi się to nie udało i mimo moich starań i ciężkiej pracy, nigdy nie zaliczyłem nawet akademii shinobi. Może po prostu nie byłem do tego stworzony..., a może po prostu za późno zacząłem naukę, a zacząłem się uczyć, gdy miałem już dwadzieścia dwa lata – parsknął śmiechem. – To się nie mogło udać. Gdybym zaliczył akademię, chyba pobił bym rekord Ginesa jeśli chodzi o wiek zakończenia akademii... Zresztą dość szybko zrezygnowałem, bo po około roku przerwałem naukę i później przeprowadziłem się tutaj. Zbudowałem dom, jeszcze wtedy zresztą mieszkałem z rodzicami. Zajmowałem się rybołówstwem i innymi mniejszymi pracami. Dość dobrze mi się powodziło i żył bym tak dalej, gdyby nie to, że znalazłem ciebie. Moi rodzice już wtedy nie żyli. Odprawiłem im uroczysty pogrzeb i przeprowadziłem się poza wioskę, abym mógł cię wychować w spokoju. Zrobiłem to, ponieważ jeszcze wtedy wokół ludzi krążyła legenda, że chłopiec, który urodzi się z czarnym znamieniem w kształcie lecącego ptaka na klatce piersiowej sprowadzi nieszczęście na te okolice. Nie przejmowałem się tym, bo nigdy nie wierzyłem w legendy i tego typu podania. Uważałem to za historie starców straszących młode pokolenie i nic sobie z tego nie robiłem. Potem, gdy czytałem różne książki na temat legend, bo zainteresowałem się tym tematem jak ciebie znalazłem, odszukałem inne podanie mówiące, że właśnie ten chłopak z wytatuowanym ptakiem zabije Yano Yukiyo, panującą nad krajem Ziemi Tsuchikage. Samozwańczo ogłosiła się Kage Iwa-Gakure, a wszystkich, którzy sprzeciwiali się temu, zabiła. Jest najpotężniejszą Kunoichi w całym kraju Ziemi i ma do tego silnych „przyjaciół”, którzy nie pozwalają na powstanie jakiegokolwiek buntu. Yukiyo opanowała zakazane kinjutsu, Hansen Shigai no Jutsu, które pozwala na zmienienie swojego ciała raz na trzy lata. Dusza wtedy opuszcza stare ciało i staje się ono martwe, a „wchodzi” w ciało innej osoby, której dusza umiera. Technika ta pozwala jej teoretycznie na nieskończone życie i władanie krajem Ziemi, jednak jeśli ktoś zabije ciało w którym jej dusza przebywa, to ona umiera i dlatego pewnie nasłała tutaj tą bandę zwyrodnialców. Najprawdopodobniej od dawna już ciebie szuka, aby cię zabić, bo pewnie boi się tej przepowiedni i jeszcze nie chce umierać, a teraz chyba wpadła na twój trop... i głównie dlatego musisz stąd uciekać. Pewnie jeszcze ci nie mówiłem, że pochodzę z kraju Ziemi? – Mój tata uśmiechnął się ironicznie i ciągnął dalej. – Nie musisz odpowiadać, to było pytanie retoryczne. Dlatego moim ostatnim życzeniem jest, abyś udał się do Suny i został shinobi, abyś w przyszłości był w stanie pokonać Yukiyo i wyzwolić mój rodzimy kraj z jej terroru. Tylko pamiętaj, abyś nie był zbyt lekkomyślny, ponieważ ona naprawdę jest potężna, a wątpię, że gdybyś przegrał oszczędziła twoje życie, bo dla niej nie jest nic ono warte, kompletnie nie liczy się z innymi ludźmi i ich życiem oraz marzeniami.
- Ojcze, zrobię wszystko, aby twoje marzenie się spełniło, będę nieustannie ćwiczyć i się doskonalić. Przysięgam. – to mówiąc położyłem rękę na sercu i wstałem. – Za chwilę przyjdę.
<Poszedłem do salonu-jadalni i wziąłem wykonaną przez siebie kukiełkę oraz śniadanie i wszedłem z powrotem do sypialni ojca. Podszedłem do niego i powiedziałem cicho:>
- Tato, przyniosłem ci śniadanie... I wszystkiego najlepszego! –Wypowiedziawszy te słowa postawiłem koło ojca prezent i powiedziałem. – To dla ciebie tato i wiesz, że sam ją wystrugałem? – Mówiłem to z radością w oczach.
- Och, Ryu... Dziękuję, że o mnie pamiętałeś. Ta lalka jest naprawdę ładna, masz do tego talent. Może zostaniesz lalkarzem? – Ojciec uśmiechnął się do mnie, aż łzy szczęścia zaperliły mu się pod oczami. Obrócił głowę i wyjrzał przez okno. Uśmiech powoli sczezł mu z twarzy, po czym powiedział do mnie zachowując niewzruszoną powagę. – Ryu, idź do swojego pokoju i spakuj szybko najpotrzebniejsze rzeczy w ten plecak, chyba ci najemnicy o których ci mówiłem zaatakowali wioskę. Za lasem widać łunę ognia i ogromny pióropusz dymu. Chyba spalili całe miasto, więc zaraz mogą się tu pojawić, choć mam nadzieję, iż nikt nie powiedział im o tym, że tu mieszkamy... – Mówiąc to wolnym ruchem podał mi wygodny i poręczny plecak podróżny i odprawił mnie, abym wykonał jego polecenie. W jego głosie słychać było rozpacz.
<Pędem wybiegłem z sypialni ojca i popędziłem do swojego pokoju. Szybko wrzuciłem do plecaka parę ubrań, scyzoryk, namiot oraz śpiwór i co tam się jeszcze pod rękę nawinęło i po chwili gnałem już na złamanie karku po schodach wprost do sypialni taty.>
- To już chyba wszystko, ojcze. – wydyszałem jeszcze w drzwiach przerażony zaistniałą sytuacją.
- Podejdź do mnie, Ryu. – Gdy zrobiłem o co prosił, dał mi wszystkie oszczędności jakie miał i powiedział. – Ze względu na to, że już nie długo ludzie, którzy spalili miasto mogą się tu zjawić, trzeba przyśpieszyć termin twojego odejścia. Jak najszybciej postaraj się ukryć fakt, że mieszkamy tu w dwójkę i ruszaj jak najprędzej do wioski ukrytej w piasku. Droga może wcale nie być łatwa. Przekrocz rzekę i idź cały czas w kierunku południowo-zachodnim. Kiedy miniesz już kraj Trawy wkroczysz na terytoria kraju Piasku. Uważaj szczególnie na wszelakie burze piaskowe. Kiedy zobaczysz na horyzoncie ogromny, czarno-brązowy kształt, musisz wtedy znaleźć jak najszybciej jakąś kryjówkę. Abyś się nie zgubił mam dla ciebie mapę, tylko jej nie zgub, może w złocie nie jest duża warta, jednak dla podróżnika to rzecz święta, bez niej najprawdopodobniej zginiesz. – Wyciągnął do mnie rękę w której trzymał porządnie wykonaną mapę, a ja położyłem ją we wnętrzu plecaka i wypowiedziałem ciche „dziękuję”, po czym mój ojciec ciągnął dalej. – Na odwrocie pergaminu zamieszczona jest legenda z opisem wszystkich znaków występujących na mapie. Staraj się iść ubitymi szlakami, aby nie zgubić prawidłowego kierunku. Nie będę ci więcej mówił, bo wszystko masz napisane, więc lepiej będzie, jeśli już pójdziesz, a o mnie zapomnij. A, i pamiętaj: nie trwoń pieniędzy na niepotrzebne wydatki, bo jak skończą ci się fundusze, a będziesz głodny to co zrobisz?
- Będę pamiętał, tato. – powiedziałem głosem, w którym dało się usłyszeć cieniutką nić rozpaczy. Nie chciałem go opuszczać, ale nie mogłem tego uniknąć. Miałem nadzieję, że u pana Aki, brata mojego taty Hisato, będzie mi dobrze i będę się mógł czuć jak u siebie w domu. Nagle przyszła mi do głowy pewna myśl i powiedziałem tacie – Ojcze, jak przyjdą ci najemnicy i będą się pytali, czy ktoś z tobą mieszka, powiedz, że umarłem parę dni temu, a ja usypie przed wejściem kopiec na potwierdzenie twoich słów. Wtedy nie powinni mnie szukać.
- Dobry pomysł, Ryu, tak zrobię – mówiąc to uśmiechnął się do mnie, zresztą chyba po raz ostatni. Zawsze będę cię pamiętał..., tato - pomyślałem w głębi duszy.
<Wyszedłem przed dom i wykopałem mały dół, gdzie złożyłem łódkę, mającą przypominać trumnę i usypałem nad nią wysoki kopiec. Zatknąłem na szczycie prowizorycznie zrobiony krzyż i przyjrzałem się mojemu dziełu. „Grobowiec” nie był jakimś dziełem sztuki, ale musiał wystarczyć. Gdy tak mu się przyglądałem, usłyszałem dochodzące z niedaleka potworne krzyki, i zorientowałem się, że to najprawdopodobniej ta banda, która napadła wioskę, goni teraz zbiegłych im ludzi. Szybko dobiegłem do rzeczki i pędem przebyłem jakieś dziesięć metrów wzdłuż niej, aby ukryć ślady swojej niedawnej bytności tutaj i schowałem się w pobliskie krzaki porastające brzegi strumienia. Patrzyłem jak z lasu wybiega kobieta, trzymająca swoje dziecko na rękach. Tuż za nią z boru wypadł potwornie wyglądający mężczyzna z zakrzywionym mieczem w dłoni. Całe jego ciało pokrywała niedawno skrzepnięta czerwona posoka, z tym, że nie była to jego krew, tylko zarzynanych przez niego niewinnych ludzi. Przyglądałem się nie mogąc nic zrobić, jak kobieta potyka się i upada na ziemię, a goniący ją najemnik dobiega do niej i przebija ją mieczem na wylot zabijając razem z nią dziecko. Łzy rozpaczy zaczęły kapać na moje ubranie. Mimo mojego młodego wieku przyzwyczajony byłem do widoku krwi..., ale nie krwi człowieka. Nie, nie, nie!!! Jak tak można! Dlaczego?!?! Dlaczego to się musi dziać?! I to wszystko przeze mnie i przez jakąś debilną przepowiednie. Zabiję cię, Yano Yukiyo, przysięgam! Nie mogłem patrzeć jak mężczyzna znęca się nad dopiero co zabitą kobietą. Z fałszywą radością w oczach naciął dwa razy rękojeść swojej broni myśliwskim nożem na znak, że zabił kolejnych dwóch ludzi. Koło dwóch nowych nacięć znajdowało się kilkadziesiąt takich samych jak te... Po chwili wzniósł nad siebie miecz i odciął kobiecie głowę i wykopał ją do rzeki. Prąd z niósł ją koło mojej kryjówki. Widziałem jeszcze tlące się przerażenie w jej martwych oczach. Nie zasługiwała na taką śmierć, a wszystkich, którzy traktują tak ludzi, dla których życie obcego człowieka jest nic nie warte, a ich śmierć staje się przyjemnością, powinni sczeznąć w ogniach piekielnych. Mężczyzna, który zabił kobietę, zaczął bawić się jej ciałem. Kopał je i z błyskiem zaspokojonej przyjemności i żądzy mordu w oczach uniósł martwe dziecko i począł zlizywać zeń świeżą krew. Ludzie mówili prawdę. To są naprawdę diabły wcielone, nie zasługujące na życie. Miałem przemożną chęć wyrwania się z mojej kryjówki i pokazania mu, czym jest cierpienie. Nie zrobiłem tego jednak, bo wiedziałem, że nie mam z nim szans w starciu, i skazałoby to na porażkę moje plany udania się do Suny i spełnienia ostatniego życzenia mojego ojca, zresztą i tak za chwilę wypadliby tu jego poplecznicy i współtowarzysze, a wtedy czekałby mnie taki sam, lub jeszcze gorszy los od tego jaki spotkał kobietę, której głowa przed chwilą zniknęła za zakolem rzeki. Nie mogąc nic zrobić odwróciłem tylko głowę od drastycznej sceny jaka rozgrywała się przed moim mieszkaniem, jednak po chwili, gdy usłyszałem krzyki mojego chorego ojca wyciąganego siłą przed dom, prawie zerwałbym się nie zważając na nic, aby tylko uratować od okropnej śmierci tatę, jednak powstrzymałem się przed tym, jakże nierozważnym czynem samą, nadwątloną już zresztą, siłą woli. Patrzyłem bezradnie na ojca wywlekanego przemocą przed dom. Na miejscu było już chyba sześciu opryszków i teraz wypytywali o coś tatę. Najpierw zaprzeczył czemuś gwałtownym ruchem głowy, a potem wypowiedział jakieś słowa, które jednak umknęły moim uszom, bo szum przelewającej się tuż koło mnie wody nie pozwalał mi się wystarczająco skupić. Potem pokazał na „grób” i znowu coś powiedział. Wiedziałem o co im chodzi. Szukali mnie. Na szczęście tata zastosował się do mojej rady i oznajmił im, że ja nie żyję. Po chwili jednak zaniepokoiłem się. Czyżby ośmielili się zbezcześcić „nagrobek”? Śmieją sprawdzać czy mój tata mówi prawdę? - pomyślałem zaniepokojony ze zgrozą. Jeśli tak, to wiedziałem jaki los spotka mojego ojca. I rzeczywiście. Zaczęli rozkopywać sztuczną mogiłę, aż natknęli się na łódź. Może nie będą sprawdzać czy ciało jest w środku? - złudne nadzieje. Jeden z nich coś powiedział, a reszta wybuchła szyderczym śmiechem i odrzucili łódkę. Na ich twarzach odmalowało się zdumienie zmieszane ze złością. Mieli doprawdy głupie miny^^. Zwrócili się do mojego ojca siedzącego na ganku, ale już nie było mi do śmiechu. Najemnik wysunął się do przodu, podetknął nóż pod gardło tacie i wycedził coś cicho przez zęby. Na szczęście (lub nieszczęście) jeden z jego współtowarzyszy położył mu rękę na ramieniu, zatrzymując go przed dokonaniem samosądu i powiedział coś, po czym wszyscy stojący dookoła wyszczerzyli zęby w paskudnym grymasie, rządni cierpienia mojego ojca. Wyjęli jeden z bali tworzących stworzony przeze mnie krzyż i poczęli go ostrzyć na jednym z końców. Po chwili jeden z nich wyjął flaszkę z jakąś substancją łatwopalną i polał nią przygotowany pal, a później wbił go głęboko w ziemie. Chwycili we dwóch tatę i „posadzili” go na palu. Mimo ogromnych cierpień, ojciec tylko wykrzywił twarz w paskudnym grymasie cierpienia, ale ani razu nie krzyknął. Niezadowolenie objawiło się na twarzach zgromadzonych wokół niego ludzi. Pierwszy z nich, ten co wbiegł na tę polanę i zabił kobietę, przybliżył się do taty i z szerokim uśmiechem i polał ojca końcówką płynu łatwopalnego, a po chwili zaprószył nań iskrę, a kłęby dymu i ognia buchnęły niesamowitym żarem podpalając tatę, po czym zaczął powoli i z głębokim skupieniem wyrywać paznokieć po paznokciu, a później zgniatał mu po kolei palce. Ojciec już tego nie wytrzymał i zaczął krzyczeć i szarpać się, na co zbójcy zareagowali gromkimi brawami i głośnym śmiechem. Łzy zaczęły kapać mi na ubranie. Już nie mogłem tego wytrzymać i zerwałem się z mojej kryjówki i począłem biec w głąb lasu. Nie zważałem na kolce wbijające mi się w ciało, ani na co raz to nowe rany na ciele czy brudne ubranie. Nie, czemu, czemu..., dlaczego?!? Dlaczego mój ojciec musi tak cierpieć przeze mnie?! Słone łzy spływały strumieniami z mojej twarzy, rosząc pobliskie krzewy.>
Biegłem tak niewyczerpanie, aż zapadł zmierzch. Wtedy to siły zaczęły mnie powoli opuszczać. Kilkakrotnie się potknąłem, jednak za każdym razem udawało mi się odzyskać równowagę, ale po jakimś czasie przewróciłem się, zahaczając o wystający korzeń pobliskiego drzewa. Upadłem twarzą wprost w kałużę błota. Nie miałem już siły wstać i biec dalej. Nie obchodziło mnie już co się ze mną stanie... Teraz widniał przede mną tylko jeden cel: zabić Yano Yukiyo... i spełnić ostatnie życzenie ojca. Moje serce rozdzierało się pomiędzy rozpaczą, a jeszcze nie wygasłą miłością do ojca..., lecz dominującym uczuciem była nienawiść... nienawiść i chęć zemsty na obecnym Tsuchikage. Po bliżej nieokreślonym czasie..., dla mnie było to wiecznością, a w rzeczywistości może tylko chwilą, obróciłem się na plecy . Moją twarz pokrywała paskudna maź, mieszanka błota, krwi i łez, lecz mimo tego wyraźnie widziałem ostatnie promienie słońca oświetlające polankę i lecące ptaki..., ale nie mnie, mnie jakby okrywał cień, a słońce mnie nie dosięgało... Gdy źródło światła zniknęło za horyzontem, poczułem się jakby raźniej, lecz nie wiem dlaczego... Może nie chciałem, żeby ktoś mnie teraz widział? A może po prostu od zawsze lubiłem ciemność? Nie wiedziałem tego i też - nie chciałem wiedzieć. Nie zaprzątałem teraz sobie głowy takimi sprawami... w zasadzie w umyśle też miałem ciemność, jakby pustkę, cień... Powoli wstałem, a ten krótki czas skruszył zastygłą już breje na mojej twarzy i wiatr ją zabrał w dal. Teraz też chciałbym tak lecieć, nie wiadomo gdzie, bez własnego celu. Nie, nie mogę tak myśleć... Mam własny cel, który muszę wykonać... Tym postanowieniem pokrzepiłem się nieco, ale nie miałem już sił i chęci, by rozbić teraz namiot i przygotować sobie nocleg. Przeszedłem się jedynie z plecakiem zawieszonym przez ramię jakieś pięćdziesiąt metrów i przystanąłem po wiekowym dębem. Usiadłem. Jeszcze chwilkę patrzyłem na rozgwieżdżone niebo, zapominając prawie o rzeczywistości, po czym zasnąłem.
Nie spałem jednak długo. W nocy miałem zwyczajny sen, nie różniący się niczym od tych codziennych, jednak jakże nieadekwatny do tej, niezwykłej sytuacji w jakiej się znalazłem. Zostało jeszcze trochę czasu do świtu, więc zastanawiałem się, co mnie o tak wczesnej porze obudziło. Jednak po chwili nie miałem już tej wątpliwości: zauważyłem nieopodal ognisko, jeszcze porządnie się żarzące. Teraz miałem jeszcze inny mankament na głowie: skąd ono się tu wzięło? Przeraziłem się nie na żarty... Czy to pozostałości po obozowisku tych najemników? Nie, to nie możliwe, choć wytłumaczyłoby, dlaczego jeszcze się tli... normalny podróżnik by tak nie zrobił. Nie miałem jednak wątpliwości, że to nie oni tu obozowali. Na szczęście, bo kto wie czy nie wracali by teraz tą samą trasą co wcześniej? Przeczyło temu jednak to, że wszystkie ślady wskazywały na to, że odpoczywała tu tylko jedna osoba... i to jeszcze nie dawno.

Poziom umiejętności: Początkujący Genin

Wiedza: 165/500

Jutsu:

Kugutsu no jutsu (ta technika pozwala na kontrolę za pomocą nici czakry marionetek/innych przedmiotów, ilość kontrolowanych lalek/przedmiotów zależy głównie od kontroli czakry i opanowania ninjutsu przez użytkownika. Najbardziej zaawansowani użytkownicy tej techniki, potrafią z wielką biegłością kontrolować nawet do dziesięciu marionetek jednocześnie, choć teoretycznie jutsu umożliwia panowanie nad nieograniczoną ich ilością, a udowodnił to Akasuna no sasori, przemieniając swoje ciało w lalkę i tym samym powiększając swoje zdolności o jednoczesne kontrolowanie stu marionetek naraz.) Aktualny poziom opanowania kugutsu no jutsu: kontrola marionetki jedną ręką (możliwość kontroli na raz dwoma kukiełkami lub marionetką i innymi przedmiotami/kunaiem etc.)
Mokuton bunshin no jutsu (technika autorstwa Ryu, stworzona na podstawie jutsu Moku bunshin no jutsu [nie jestem dobry w japońskim, więc nie wiedziałem jaką wymyślić nową nazwę, więc dodałem „ton” ]. Technika należy do żywiołu mokuton. Jutsu to pozwala użytkownikowi stworzyć niemal idealne sobowtóry stworzone całkowicie z drewna wyrastającego z ciała ninja, lub z ziemi/drzewa etc.[choć nie ze skały czy wody] w zasięgu nie większym niż około 15 metrów [lecz zależy to też od umiejętności ninja, na wysokim poziomie zaawansowania może to też być, np. 50 metrów, co może już nieźle zaskoczyć przeciwnika]. Klony potrafią działać samodzielnie, ale user w razie potrzeby może nimi sterować. Sobowtóry potrafią korzystać z wszystkich jego technik, a także mają takie same współczynniki co shinobi. Dodatkowo, przy używaniu tego jutsu, kopiuje się również swój ekwipunek i broń [tak, jak też i przy normalny Kage bunshin]. Dzięki tej technice, klony użytkownika mogą przekazywać mu to, co widzą i słyszą. Jednak w przeciwieństwie do, np. Kage bunshin no jutsu, nie znikają bezpośrednio po trafieniu, lecz trzeba je zniszczyć jak normalnego ninja, ale mają zazwyczaj mniej wytrzymałości od wykonawcy, choć w głównej mierze zależy to od poziomu zaawansowania shinobiego, powiedzmy na poziomie dobrego jounina tworzy się klony o takiej samej wytrzymałości co my, ale na poziomie Genina z zaledwie połową oryginalnej siły. Tak, jak w przypadku innych „realnych” bunshinów, zawsze po zniszczeniu bądź odwołaniu klona, wszystkie doświadczenia jakich doznał sobowtór, przechodzą do wykonawcy techniki.)
Hansou: Guujin (technika oparta na jednym z jutsu z klanu Ayatsuri, które Ryu przekształcił i zmienił uzyskując nową technikę. Pozwala ona na zapieczętowywanie dowolnych przedmiotów w zwojach, głównie używana przez „Klub Miłośników Lalek”, aby móc walczyć nieograniczoną ilością marionetek, których inaczej nie byliby w stanie przetransportować. Dzięki temu jutsu można pieczętować, bądź odpieczętowywać wszelakie rodzaje marionetek tak jak, np. nie mając tej techniki można by walczyć tylko za pomocą jednej kukiełki o ludzkich wymiarach, jednak razem z nią, można pozwolić sobie na noszenie ze sobą większej ilości i większych lalek.)
Yubi Tenraku - (Bardzo prosta technika, stosowana przez klan Ayatsuri. Polega na podłączeniu się do jakiejś części ciała/przedmiotu u jakiejś osoby (bądź nie ) i wstrzymanie ruchu danej kończyny/zmienie tego ruchu, jednak w nieznacznym stopniu (choć zależy to też od poziomu shinobiego, zaawansowy ninja [np. jounin] może, za pomocą tego jutsu kontrolować ruchy niektórych przeciwników [a przynajmniej w większej części, bądź nie wszystkie ruchy {naginać tylko trochę ten ruch}]). Jeszcze nikt nie oparł się jej działaniu, chociaż w podstawowym stopniu (zatrzymanie ruchu). Jest to dyskretna technika - do jej wykonania wystarczy delikatne poruszanie palcami.

Ekwipunek:

Marionetka Hinakira (zapieczętowana w zwoju)
Opis: Hinakira ma owalną głowę z trzema żółtymi oczami uformowanymi w trójkąt, z przodu głowy oraz dodatkowe trzy z tyłu. Posiada fioletowe, krótkie włosy zasłaniające po części tylne oczy, jednak nie przeszkadzające w patrzeniu przez nie. Głowa jest umocowana do potężnego, humanoidalnego korpusu. Marionetka ma dwie pary średniej długości rąk złożonych z trzech części. U dołu tułowia ma dwie potężne nogi. Z tyłu widać około metrowej długości ogon, który może się rozwinąć i powiększyć ponad dwukrotnie. Kukiełkę pokrywa średniej grubości, czarny pancerz skonstruowany tak, aby pasował tylko i wyłącznie na tą marionetkę. Zrobiony jest z czarnego diamentu, jednego z najrzadszych i najcenniejszych materiałów. Zdolny jest wytrzymać nieziemskie temperatury i niewyobrażalnie wysokie uszkodzenia/obrażenia. Hinakira na pancerzu ma plamy czerwonej farby, która wygląda prawie tak samo jak skrzepnięta krew. Służy ona do wystraszenia przeciwników o niskiej psychice. Dzięki niej Lalka wygląda wprost przerażająco, a przez parę połamanych, ludzkich kości przymocowanych w wolnych miejscach oraz twarzy pomalowanej białym wzorem na podobieństwo rozłupanej czaszki, efekt się wzmaga, przez co nie trzeba sobie zawracać głowy jakimiś słabszymi przeciwnikami, gdyż sam jej widok ich przerazi i uciekną.
Uzbrojenie i zastosowanie: Poprzez górne, środkowe oko można emitować oślepiające, ultrafioletowe światło. Przeciwnik po zastosowaniu na nim tego światła przez parę minut nic nie widzi. Przez wszystkie oczy marionetki kukiełkarz może patrzeć jak przez swoje, z taką różnicą, że oczy Hinakiry nie są podatne na jakiekolwiek genjutsu, czyli, np. jeśli wróg zastosuję technikę ukrycia w iluzji, wtedy ty normalnie widzisz przeciwnika. Dodatkowo można aktywować opcję patrzenia przez podczerwień. Dzięki trzem oczom z tyłu głowy, marionetkarz wykorzystujący opcję patrzenia poprzez kukiełkę widzi wszystko dookoła głowy Hinakiry, przez co dużo trudniej go zaskoczyć. Uszy kukiełki mogą wykryć przeciwnika po wibracjach powietrza i podobnie jak oczy są niewrażliwe na genjutsu, tylko w tym przypadku na iluzje dźwięku. Potężna paszcza Hinakiry ukrywa w swym wnętrzu zaawansowaną wyrzutnię ognia. Tuż pod podbródkiem jest umocowane wysuwane urządzenie strzelające bombami z gazem łatwopalnym, co tworzy zabójczą mieszankę wraz z urządzeniem marionetki generującym kule bądź strumienie ognia. We wnętrzu głowy jest schowane rozkładane ostrze pokryte trucizną powodującą bardzo duże osłabienie fizyczne, praktycznie uniemożliwiające podjęcie jakichś bardziej wymagających akcji. Można je wykorzystać odczepiając głowę od reszty marionetki co może zaskoczyć przeciwnika. W korpusie w okolicy klatki piersiowej jest zamontowana wyrzutnia zatrutych fuuma shurikenów, zdolna do błyskawicznego przeładowania i strzelania raz za razem(trucizna powoduje niewydolność zmysłów[wzroku, słuchu, dotyku, smaku oraz węchu] i dekoncentrację utrudniającą wykonanie technik). Z boków znajdują się małe, wysuwane „wiatraczki” tworzące niezbyt silne podmuchy wiatru, ale za to bardzo szybko się rozkręcają, jednak zostały one stworzone w celu współpracy ze sobą, której efektem jest silne i niebezpieczne, małe tornado. Dodatkowo użytkownik marionetki może połączyć wicher ze żwirem, zamieszczonym nad „wiatraczkami” w małych pojemniczkach. Dzięki temu przeciwnik potraktowany takim atakiem może mieć przez jakiś czas problemy ze wzrokiem i z dużym trudem przyjdzie mu unikanie najprostszych ataków. W zależności od ilości dosypanego żwiru może powstać też „piaskowa zasłona”. Wiatr wytworzony przez urządzenie można wykorzystać też do zneutralizowania ataków kunaiami/shurikenami/senbonami, itp. po przez zmienienie toru lotu pocisku/ów lub strącenie ich na ziemie. Czasami wykorzystuje się je też do przyspieszenia, wzmocnienia i zwiększenia celności swoich ataków. Niedaleko miejsca, gdzie powinien być żołądek zrobiona jest wyrzutnia kunai z notkami, która naraz może wystrzelić cztery „wybuchowe” kunaie. Urządzenie ładuję się automatycznie, jednak zajmuje to jedną rundę. Wszystkie ręce są wyposażone w wysuwane, pokryte trucizną powodującą niszczenie organów wewnętrznych, czego efektem może być niezdolność do jakiegokolwiek ruchu poprzez zniszczenie mięśni, czy „upośledzenie” układu oddechowego, duszności, a po jakimś czasie śmierć ostrza, podobne wyglądem do katan, jednak zrobione są z dużo twardszego i ostrzejszego materiału – stalhrimu, nowoczesnego stopu kobaltu, chromu i wandanu, czego efektem są właściwości antymagnatyczne, oraz nierdzewność i odporność na działanie kwasu. Stalhrim ma bardzo dobre właściwości mechaniczne i bardzo twardą oraz ostrą krawędź tnącą, która prawie się nie tępi oraz posiada dużą odporność na uderzenia. Ostrza zostały skonstruowane przez najlepszych kowali w kraju Piasku. Aby uzyskać tak znakomity efekt, trzeba wielokrotnie przekuwać miecz, aby oczyścić go z wszelkich zbędnych zanieczyszczeń co pozwala osiągnąć dużo większą ostrość i wytrzymałość. Na „katanach” widać niepowtarzalne wzory, stworzone w procesie wytrawiania powierzchniowego, podobne jak w przypadku stali damasceńskiej, przypominające pioruny. Dodatkowo ostrza mają funkcję wysuwania małych kolców w celu rozszarpania przeciwnika, a obrażenia wtedy są dużo większe. „Miecze” zamontowane są w nadgarstku, pod spodem. Na środku dwóch dłoni znajdują się małe wyrzutnie senbonów pokrytych trucizną powodującą blokadę nerwów odpowiadających za przesyłanie sygnałów z mózgu takich jak: „porusz tą ręką”, „biegnij”, itd., czyli teoretycznie jest to trucizna paraliżująca, jednak w rzeczywistości ofiara działania tego medykamentu normalnie odczuwa ból, jednak nie wyzwala jej to z pod wpływu trucizny, jak to bywa przy jej normalnej wersji. Każda wyrzutnia może naraz wystrzelić trzema senbonami. W stawach tych dwóch rąk są ukryte urządzenia emitujące bardzo silny, trujący gaz, który po niezbyt długim czasie doprowadza wroga do śmierci, a w najlepszym wypadku tylko do utraty koordynacji ruchów, efektów halucynacyjnych oraz utraty pamięci i zawrotów i bólów głowy. Z ramion mogą wystrzelić bomby, tworzące na stosunkowo dużym obszarze długo utrzymujący się brązowo-szary, gęsty dym zasłaniający widoczność. Dwie pozostałe dłonie mają na środku zamontowane urządzenie wystrzeliwujące lepką, ale bardzo mocną sieć, a w przedramieniu tych rąk umieszczone są wysuwane, małe urządzenia wysyłające impulsy elektryczne zdolne porazić wybraną część ciała i na krótki okres czasu ją sparaliżować, oraz zadać niewielkie obrażenia. Marionetkarz może jednak wzmocnić działanie urządzenia poprzez skoncentrowanie tam własnej czakry, niezależnie od kontrolowanego żywiołu, czego efektem są dużo większe obrażenia(zależne od ilości skoncentrowanej energii)i możliwe porażenie całego ciała. W ramionach dwóch rąk zainstalowane są pokaźne, wysuwane „działka” wystrzeliwujące wodę pod dowolnym ciśnieniem. Przy wysokim ciśnieniu woda jest wstanie przeciąć niemal wszystko, kamienie dla tak skondensowanego strumienia cieczy są żadną przeszkodą. Działanie tych urządzeń można wykorzystać również razem z impulsami elektrycznymi, co wzmaga ich siłę działania i obszar porażeń. Dodatkowo kukiełkarz może wykorzystać ręce marionetki do oplecenia przeciwnika jednocześnie go unieruchamiając i gruchocząc mu kości. Nogi Hinakiry wyposażone są w urządzenia pozwalające jej biegać z zawrotną wprost szybkością, oraz bardzo wysoko skakać. Na łapach znajdują się silne, stalowe pazury, dzięki którym kukiełka ma dobrą przyczepność, choć można je też wykorzystać do rozorania ciała przeciwnika, a dzięki truciźnie na nich rany zadane tymi pazurami bardzo szybko zaczynają gnić i ropieć, co sprawia duży ból oraz utrudnia zagojenie się rany, a także rozjątrza ją i poszerza. W przypadku nie udzielenia szybkiej pomocy, może być konieczna hospitalizacja(po zatruciu). Marionetka jest zdolna do zakopania i przemieszczania się pod ziemią dzięki zainstalowanych na nogach rozkładanych świdrów, przez co można nieźle zaskoczyć przeciwnika. Jedynym minusem tejże zdolności jest znaczne obniżenie szybkości Hinakiry pod ziemią. Około metrowy ogon lalki można zawsze rozsunąć i wydłużyć ponad dwukrotnie. Na jego końcu umieszczona jest duża, kolczasta buława zdolna zniszczyć niemal każdy pancerz i rozłupać na pół wroga. Aby polepszyć jej skuteczność, kolce zostały zatrute tak, że każde, nawet leciutkie draśnięcie małego ostrza będzie powodowało na krótki okres zanik pamięci długo- i krótko-trwałej, dzięki czemu przeciwnik nie będzie wiedział gdzie się znajduję, nie będzie w stanie wykonać żadnych pieczęci, bądź wykona je źle i technika nie dojdzie do skutku. Niestety działanie trucizny trwa tylko od dwóch do trzech tur(parę - parę naście minut w najlepszym wypadku), ale często wystarcza to do zakończenia walki. Pod ogonem zamontowane jest urządzenie z zamieszczonymi w nim zatrutymi makibishi powodującymi paraliż. Ta zdolność wykorzystywana jest zazwyczaj w konieczności ucieczki, aby zatrzymać przeciwnika lub, żeby założyć pułapkę. Marionetka może pokryć się kilkoma, wysuwanymi piłami tarczowymi, z którymi zetknięcie będzie owocowało w utratę kończyn i bardzo duże obrażenia, a dzięki truciźnie dodatkowo po zetknięciu z ostrzem dana część ciała zacznie się w bardzo szybkim tempie niszczyć i rozkładać, a jeśli szybko nie zostanie udzielona pomoc, ofiara zostanie doprowadzona do śmierci. Hinakirę pokrywa średniej grubości, czarny pancerz skonstruowany tak, aby pasował tylko i wyłącznie na tą marionetkę. Zrobiony jest z czarnego diamentu, jednego z najrzadszych i najcenniejszych materiałów. Zdolny jest wytrzymać nieziemskie temperatury i niewyobrażalnie wysokie uszkodzenia/obrażenia, jednak nie przeszkadza on w poruszaniu się i walczeniu, gdyż jest bardzo lekki. Pancerz kształtuję się kwasem, gdyż żadne ostrze nie jest go w stanie przeciąć, a po ukształtowaniu go malowany jest czarno-matową farbą z właściwością odporności na kwas. Hinakira na pancerzu ma plamy takiej samej farby, tylko, że czerwonej, która wygląda prawie tak samo jak skrzepnięta krew. Służy ona do wystraszenia przeciwników o niskiej psychice. Dzięki niej Lalka wygląda wprost przerażająco, a przez parę połamanych, ludzkich kości przymocowanych w wolnych miejscach oraz twarzy pomalowanej białym wzorem na podobieństwo rozłupanej czaszki efekt się wzmaga, przez co nie trzeba sobie zawracać głowy jakimiś słabszymi przeciwnikami, gdyż sam jej widok ich przerazi i uciekną.

Umiejętności:
Do rozdysponowania: 0
Gen - 0
Tai - 0
Nin - 13

Pusty zwój

2* kunai

Podwójny kunai

Złoto: 50

P.S. Później, jak już skończę historię, z edytuję posta Wesoly. Tylko jeszcze nie wiem kiedy to nastąpi


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rennkar, Shadow Dancer
Prawa Ręka Lidera/Tancerz Cieni



Dołączył: 19 Lut 2007
Posty: 1808
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Amn

PostWysłany: Czw 15:58, 24 Kwi 2008 Temat postu:

Wspaniała karta postaci!
Nie ma dla niej porównania na tym forum.
Widać, niesamowity wręcz ogrom pracy jaki trzeba było w nią włorzyć...
Dałbym ci jeszcze jedo Jutsu, Ale to było by nie fair wobe innych, choć jak najbardziej zasłurzone.
Wspaniałe!
Muszę jeszcze raz to wszystko przeczytać!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valensan Dragonstorm
Lider/Wybraniec Smoków



Dołączył: 15 Lut 2007
Posty: 2205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Z odległej galaktyki...

PostWysłany: Czw 16:27, 24 Kwi 2008 Temat postu:

Matko, co jak co, ale rennkar miał racje, jak się rozpiszesz...
Ja również akceptuje postać.
Mimo tego, że włożyłeś w tą postać serce, będe cię maił na oku...nie cierpie lalek Jezyk
Tak przy okazji...będe ciągle wymieniał twoje imie, bo jest ono częścią mioch jutsu


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Valensan Dragonstorm dnia Czw 16:29, 24 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Luks
Światełko



Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1125
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Toruń

PostWysłany: Czw 16:28, 24 Kwi 2008 Temat postu:

A, jakby coś, to trzeciego jutsu nie dodałem samowolnie - wpierw pogadałem z Rennkarem przez PW i gg .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rennkar, Shadow Dancer
Prawa Ręka Lidera/Tancerz Cieni



Dołączył: 19 Lut 2007
Posty: 1808
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Amn

PostWysłany: Czw 18:18, 24 Kwi 2008 Temat postu:

Tak, potwierdzam że dałem mu pozwolenie.
Naprawdę, niesamowita karta!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valensan Dragonstorm
Lider/Wybraniec Smoków



Dołączył: 15 Lut 2007
Posty: 2205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Z odległej galaktyki...

PostWysłany: Śro 18:03, 18 Cze 2008 Temat postu:

ok, a teraz porawki, które trzeba narzucić..
moku bunshin to to samo co mokuton bunsih luks... albo zmienisz nazwe albo opis techniki (radze opis Jezyk)
dodaj statystyki albo prześlij mi na pw, to ci zrobie (lenie same tu są xd)
reszta jest dobrze... z wyjątkiem hinakitry, której nie cierpie Jezyk


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Valensan Dragonstorm dnia Nie 13:25, 22 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Forum Forum Wielotematyczne Strona Główna -> Karty postaci Wszystkie czasy w strefie GMT
Strona 1 z 1


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin