Rennkar, Shadow Dancer
Prawa Ręka Lidera/Tancerz Cieni
Dołączył: 19 Lut 2007
Posty: 1808
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: Amn
|
Wysłany: Sob 11:32, 26 Kwi 2008 Temat postu: Historia Amona - Mojej 2 postaci na Impie |
|
Szary horyzont, płaszczyzna cieni...
Cisza, wszechogarniająca, i niczym nie zakłócana cisza…
Bezruch, absolutny bezruch…
Powietrze wydaje się takie rozrzedzone, nie sposób oddychać…
Wszystko tak przeraźliwie jasne, ale i ukryte przed wzrokiem…
Gdzie jestem? To pytanie… Jest zwyczajne w takich sytuacjach. Skąd się tu wiozłem? Hmmm… Niestety pamięć ludzka jest zawodna, szczególnie w sytuacjach… Właśnie! Jakich sytuacjach? Co mnie doprowadziło do tego? Póki, co to pytanie pozostanie otwarte… A teraz najważniejsze - Kim jestem? KIM JA DO DIABŁA JESTEM?!?! Nic, zero dopowiedzi. I nic w tym dziwnego, uświadomił sobie po chwili. Krzyczę na siebie… Do siebie, a więc kto może mi odpowiedzieć?
Rozejrzał się sfrustrowany i odrobinkę zirytowany po otoczeniu. Jego ścisły umysł poszukiwał odpowiedzi na pytania przeszłe, tu i teraz. To co ujrzał wstrząsnęło nim, jednocześnie wielce interesując jego analityczną stronę intelektu. Czy coś aż tak idealnie… Idealnie, nie istniejącego może mieć miejsce?
Albowiem, wzrok jego nie ukazał mu pełni majestatu miejsca, w którym się znajdował. Nie ukazał mu nie istniejących, szarych odbić istniejących miejsc. Lecz tylko idealnie szare tło, bez skazy i bez…Właściwie, to nieistniejące. Nieistniejącą, nieskończoną otchłań pustki. Interesujące… Tylko, nie ma odpowiedzi na żadne wcześniej postawione pytanie.
Czas płynął, ale jego strumień nie wpływał na to miejsce. Cóż to była za irytacja! Nie móc ruszyć się, zachowując pełną świadomość, boleśnie odczuwać dłuuugo ciągnące się sekundy, których tu nie da się zmierzyć. Horror, nic nie robienia w idealnej nicości. Co może być bardziej… Nudnego?
Nic…
Nagle, jednak po wielu niemierzalnych i nieistniejących od początku jednostkach czasu on, poczuł falę mentalnej energii powoli przemieszczające się po jego kończynach. Po następnych paru niemierzalnych minutach, mógł już poruszać palcami. Niemierzalne chwilę po pierwszym ruchu, był już w stanie poruszać całym ciałem. Co to była za radość! Wykonywał fikołki, wszystkie ćwiczenia jakie znał. W końcu się ruszam!
Ekscytacja minęła jednak, po niemierzalnej ilości czasu. Minęła, tak jakby nigdy jej nie było… Unosił się teraz znów w pustce, niemal zupełnie nieruchomo. Znów, nudził się tak samo… I nie cieszył się już z możliwości ruchu.
Gdzie indziej, wśród strumienia czasu bezlitośnie podmywającego coś bardziej materialnego minęły już godziny od aerobiku… A tam, wśród bezkresu szarości nic się nie działo.
Lecz ni stąd ni zowąd, w cieniu uformowały się drzwi. Wyglądało to dość dziwnie, gdyż cień próbując naśladować miejsce omiatane strumieniem czasu, starał się z odcieni szarości udać gamę naturalnych barw… Nie wyszło mu to najlepiej, jednak drzwi były jako tako dostrzegalne.
No to, chyba trzeba skorzystać? Zapytał sam siebie retorycznie, po czym spróbował dotknąć drzwi ręką. Były jednak za daleko! Wyginał ciało do granic swoich możliwości, jednak drzwi znajdowały się tuż za jego zasięgiem! Co to za frustracja…
-CZEMU?!? – Zawył tak głośno, że zdarł sobie gardło. Cień zadygotał gniewnie, jakby protestując przeciwko zakłóceniu ciszy.
Nagle zewsząd dobiegło go echo, zwielokrotnionego krzyku… Cień zaczął falować, drgał coraz gwałtowniej… Nagle, drzwi rozpłynęły się, w bezkształtną, ciemniejszą niż wszystko dookoła chmurę, która po chwili wirowania niczym miniaturowe tornado ogarnęła Amona.
Nie wiedział co się dzieje, nagle został całkowicie oślepiony… Poczuł, że się dusi… Nic, nic nie mógł zrobić – był taki absolutnie bezradny. Miał uczucie, ze spada… Tonął w cieniu, nic nie czuł...
Otworzył oczy, plama cienia znikła. Tak jak i całe tamto, przeklęte miejsce. Wciągnął w płuca świeże powietrze. Leżał, na świeżej trawie patrząc na błękitne niebo.
WYDOSTAŁEM SIĘ?!?! NAPRAWDĘ SIĘ WYDOSTAŁEM??? Euforia wzbierała w nim, niczym fale przypływu. Rozpłakał się, wydostałem się!!! Ta jedna myśl zdominowała cały jego umysł… W końcu… Nie zniósł bym tego dłużej….
Rozkoszując się Świerzym powietrzem, Amon powoli usiadł i rozejrzał się dookoła. Zobaczył zieloną, całkowicie pokryta trawą równinę na lewo od siebie. Na wprost, przez parę set metrów również ciągnęła się takowa, ale szybko ustępowała puszczy, która okrążała go również od prawej i tyłu. Leżał bowiem, na niewysokim zielonym pagórku będącym epicentrum wachlarza wbijającego się w starą puszczę.
Odwrócił się twarzą w stronę równiny, wystawiając twarz na delikatny wietrzyk.
Ale co ja tutaj robię? Przynajmniej tym razem pamiętam, przez co tu jestem. Ale PO CO? To już umyka już zrozumieniu… Z radością chłonął, barwy świata otaczającego go i przyglądał się okolicy. Myślał… Co się stało, co mnie sprowadziło do tamtej Szarej Otchłani?
Nagle jego uwagę przykuła wątła struga dymu, znad dalekiego skrawka Lasu. To, przypomniało mu, iż znajduje się w okolicy innych rozumnych istot. Szybko spojrzał na swoje ubranie. Było ono – dla kontrastu do poprzedniego miejsca pobytu – całkowicie szare. Choć materiał i szwy były odpowiednie nawet dla króla, zapragnął zrzucić z siebie to cieniste okrycie. Jednak, nie mógł sobie pozwolić na luksus robienia co zechce – być może nawiąże za chwile kontakt z innym człowiekiem, a ten najprawdopodobniej będzie o wiele bardziej rad rozmawiając z odzianym przybyszem…
Nadal zamyślony, wstał lekko i zszedł z pagórka kierując się wśród traw do czyjegoś obozowiska. Po chwili czuł już, smakowity zapach pieczonej dziczyzny – ta właśnie ona uświadomiła mu jak bardzo jest głody. Ile nie jadłem? Pytał siebie, i kroczył dalej. Doszedł do skraju lasu, widział miedzy drzewami małą polankę. Zaś mniej więcej na jej środku średniej wielkości ognisko, nad którym piekła się sarna. Nie zauważył jednak, żadnego strażnika posiłku…
Czym prędzej, prześlizgnął się przez parometrową warstwę lasu i stanął na skraju polanki. Obok ogniska i piekącej się sarny, leżały juki, plecak i dwa bukłaki. Na dodatek, tuż za nimi, położone na płaskim kamieniu czekały na swoją kolej trzy wypatroszone króliki.
-Widzę, ze zainteresowało cię poje pieczyste, Szary przybyszu? – Głos dochodził zza Amona, i nie tylko to wrażenie odebrały zmysły odzianego na szaro wędrowca – poczuł również ostrze przystawione do swoich pleców – Zwyczaj nakazuję, aby gospodarz przedstawił się pierwszy… Ale chyba nie przewiduje nieproszonych gości? – Jego glos był spokojny i wyrachowany. Było w nim słychać nutkę zgorzkniałego cynizmu i ironii.
Amon domyślał się, że była to pułapka. Ale co mógł zrobić? Nie miał broni… A na dodatek -co uświadomił sobie poprzez zapach Jelenia – był bardzo głodny. Jego umysł już pracował na pełnych obrotach. Co by tu odpowiedzieć?
-Ach… Wybacz mój brak manier… Jestem Amon. Miło mi cię poznać, ale kim ty jesteś? – Szary wędrowiec, starał się przelać w swoje słowa tyle pewności siebie, na ile go jeszcze było stać z ostrzem przy plecach.
-Gardianus, myśliwy z wioski Abethon… A co ty tu porabiasz Amonie, w tak szlachetnym stroju… Sam, bez śladów długiej podróży? – Gardianus nadal używał oziębłego tonu, akcentując pytanie skąd się tu wziąłeś? Odrobinkę mocniej przystawił miecz do pleców Amona.
-Miło mi cię poznać, Gardianusie… A widzisz, moja historia jest tak dziwna… Że na pewno w nią nie uwierzysz…
-Mimo to mi ją opowiesz. – To raczej nie było pytanie… Szczególnie, ze na jego ustach brzmiało, jak rozkaz.
A więc, Amon pozbawiony wyboru i pomysłu na kłamstwo opowiedział co mu się wydarzyło… Od początku, do chwili obecnej…
Post został pochwalony 2 razy
|
|